Trzeźwe tabu: uzależnienia wśród terapeutów, lekarzy i duchownych – czyli wtedy, gdy pomagający sami potrzebują pomocy
Cześć.
Dziś zabiorę Cię w podróż nieco inną niż zwykle. Nie będzie o statystykach, nie będzie o schematach.
Będzie o człowieczeństwie. O kruchości. O tym, że ci, którzy trzymają dla innych latarkę w ciemności… czasem sami potykają się o własne kamienie.
Z perspektywy terapeuty, który od kilkunastu lat siedzi po tej stronie stołu, wiem jedno: uzależnienie nie wybiera.
Nie pyta o zawód.
Nie respektuje dyplomów.
Nie odpuszcza tym, którzy sami codziennie pomagają innym.
Dlaczego o tym mówię?
Bo w świecie trzeźwienia nadal istnieją tematy, których wolelibyśmy nie ruszać.
I właśnie dlatego musimy o nich rozmawiać.
Dlaczego uzależnienie nie robi wyjątków?
Wyobraź sobie na chwilę, że uzależnienie to złodziej.
Nie taki w czarnym kapturze, kradnący nocą.
Taki, który siada z Tobą przy stole. Rozśmiesza Cię. Pociesza. Wypełnia pustkę.
Do czasu.
Nie ma znaczenia, czy jesteś lekarzem operującym na otwartym sercu, terapeutą prowadzącym grupę czy księdzem dającym nadzieję innym.
Pod presją, zmęczeniem, samotnością – wszyscy jesteśmy równie podatni.
Wysokie wymagania = wysokie ryzyko
Widziałem to wiele razy:
- Lekarze, którzy po dyżurze gasili stres drinkiem, potem dwoma, potem… nie zauważyli, kiedy licznik się przekręcił.
- Terapeuci, którzy zamiast zadbać o siebie, całe siły inwestowali w pacjentów, a emocje topili w alkoholu.
- Duchowni, dla których rola przewodnika stała się klatką wstydu, gdy pojawiła się słabość.
Im więcej dajesz innym, tym trudniej przyznać, że sam potrzebujesz pomocy.
Kiedy pomagający sami się gubią: jak wygląda uzależnienie „od środka”
Uzależnienie u pomagających często wygląda inaczej niż w klasycznych schematach.
Często bardziej przypomina zamknięte drzwi i grzeczny uśmiech niż chaos i dramatyczne sceny.
Typowe mechanizmy obronne:
- Minimalizowanie: „To tylko kieliszek, każdy czasem musi się odstresować.”
- Idealizacja roli: „Nie mogę mieć problemu, przecież ratuję ludzi.”
- Wstyd i izolacja: „Jak powiem prawdę, zrujnuję wszystko, w co wierzyłem.”
Brzmi znajomo?
Jeśli tak — jesteś w dobrym miejscu.
Bo pierwszy krok to zawsze zobaczenie prawdy bez okładki.
Dlaczego tak trudno prosić o pomoc?
Jest takie powiedzenie:
„Ci, którzy trzymają linę, najbardziej boją się spaść.”
Dla osób z zawodów pomagających:
- Stygmatyzacja jest większa: „Przecież powinieneś być silniejszy.”
- Strach przed utratą autorytetu jest realny: „Co powiedzą inni?”
- Perfekcjonizm trzyma w pułapce: „Jeśli nie jestem idealny, jestem nikim.”
W pracy terapeutycznej z takimi osobami widzę jeszcze jeden wspólny mianownik:
niewyrażony ból.
Lata zamiatania emocji pod dywan. Lata ratowania innych, żeby nie musieć ratować siebie.
Trzeźwienie jako odwaga, nie słabość
Prawdziwa siła nie polega na tym, że nigdy nie upadasz.
Polega na tym, że masz odwagę się podnieść – nawet wtedy, gdy wszyscy patrzą.
Co się zmienia, gdy pomagający zaczyna się leczyć?
- Prawdziwa empatia – głębsze rozumienie cierpienia innych.
- Pokora – świadomość własnych granic i ograniczeń.
- Autentyczność – zdolność do mówienia: „Też mam swoją drogę.”
Trzeźwy lekarz, trzeźwy terapeuta, trzeźwy duchowny…
To nie wstyd.
To światło, które świeci mocniej, bo przeszło przez mrok.
Kilka myśli dla Ciebie, jeśli czujesz, że temat Cię dotyczy
Jeśli czytasz ten tekst i czujesz niepokój w brzuchu,
jeśli bijesz się z myślami „czy to o mnie?”…
to nie przypadek.
Oto kilka rzeczy, które możesz zrobić:
1. Zdejmij zbroję perfekcjonizmu
- Bycie terapeutą, lekarzem czy duchownym nie czyni Cię odpornym na życie.
- Pozwól sobie być człowiekiem, nie ideałem.
2. Znajdź bezpieczną przestrzeń
- Terapia indywidualna, grupa wsparcia dla pomagających.
- Jeśli szukasz czułej, profesjonalnej przestrzeni, sprawdź nasz tekst: Dlaczego właściwie NIE powinieneś iść na terapię uzależnień.
3. Pamiętaj: uzależnienie to choroba, nie hańba
- Alkohol nie wybiera tylko „słabych”.
- Uzależnienie jest bardziej chorobą odwagi ukrytą w cieniu niż tchórzostwem.
Czy pomagający mają gorsze rokowania?
Paradoksalnie: nie.
Jeśli ktoś odważy się przełamać wstyd, często zdrowieje głębiej.
Dlaczego?
Bo pomagający rozumie mechanizmy.
Bo umie nazwać rzeczy po imieniu (kiedy już odważy się na szczerość).
Bo naprawdę wie, ile może dać drugiemu człowiekowi.
Tabu, które musi przestać być tabu
Piszę ten artykuł, bo chcę, żebyś wiedział: nie jesteś sam.
I że Twoja wartość nie mierzy się tym, ile razy potknąłeś się po drodze.
Ale tym, że ciągle idziesz.
Uzależnienie wśród terapeutów, lekarzy, duchownych nie jest tematem wstydliwym.
Jest tematem do rozmowy.
Do leczenia.
Do dawania sobie szansy.
Jak powiedział mi kiedyś jeden pacjent-terapeuta na naszej pierwszej sesji:
„Całe życie pomagałem innym wstać. Dziś pierwszy raz proszę, żeby ktoś podał rękę mnie.”
I właśnie o to chodzi.
Jeśli temat Cię poruszył…
Polecam także:
- Jak przetrwać trudne momenty w trzeźwości – praktyczne strategie
- Fascynujący artykuł o wypaleniu w zawodach pomagających: Burnout Among Helping Professions