Moja droga do trzeźwości: straciłem małżeństwo, ale odzyskałem siebie

Dziś nie tylko funkcjonuję – dziś naprawdę żyję.

Mam na imię Paweł, mam 48 lat i od ośmiu lat jestem trzeźwy. Moje picie nie wyglądało jak w filmach o alkoholikach – nie spałem na ławce w parku, nie gubiłem dni w delirium, nie traciłem pracy. Przeciwnie, zawsze miałem jakieś zajęcie, radziłem sobie finansowo, z zewnątrz wszystko wyglądało „normalnie”. Byłem tym, co nazywa się wysoko funkcjonującym alkoholikiem.

Tylko że funkcjonowanie to nie to samo, co życie.

Nie rozwijałem się, nie dbałem o relacje, a wieczorne piwo czy drink stawały się obowiązkowym rytuałem, którego nie mogłem już pominąć. Aż pewnego dnia zrozumiałem, że wszystko, co budowałem, jest jak dom postawiony na piasku – niby stoi, ale przy pierwszym większym podmuchu się zawali.

Terapia, która nie uratowała małżeństwa, ale uratowała mnie

Zacząłem terapię, bo chciałem ratować małżeństwo. To był mój główny cel, moja motywacja. Przecież wystarczy, że przestanę pić, a wszystko się ułoży, prawda?

Nieprawda.

Moje małżeństwo się rozpadło. O ironio, nie w czasie, gdy piłem, ale już w trzeźwości. Moja była żona, z którą spędziłem lata, była tak zmęczona wszystkim, że nie chciała już tego ratować. W trzeźwości zobaczyłem, że poza uzależnieniem byliśmy po prostu niedobrani.

Ale ta historia nie ma smutnego zakończenia. Bo w pewnym momencie dotarło do mnie, że ja nie robię tego dla niej – robię to dla siebie.

I choć nasz związek się skończył, dziś się przyjaźnimy. Moja była żona mówi, że nigdy nie dogadywaliśmy się lepiej niż teraz. To nie zdarza się często po rozwodzie, ale myślę, że trzeźwość miała w tym ogromny udział. Bo ja się zmieniłem. Bo już nie udaję, nie manipuluję, nie gram.

Relacja, którą zniszczyłem i którą odbudowałem

W naszej historii jest jeszcze jedna osoba – córka mojej byłej żony. Nie jestem jej biologicznym ojcem, ale wychowywałem ją od trzeciego roku życia. Niestety, kiedy piłem, byłem dla niej bardziej kimś obok niż prawdziwym opiekunem. Nie byłem obecny emocjonalnie, nie byłem wsparciem.

Dziś, po latach trzeźwości, nasza relacja wygląda zupełnie inaczej. Jestem dla niej kimś, do kogo może zadzwonić po radę, komu może się wygadać. Kiedyś miałem poczucie, że zmarnowałem naszą relację na zawsze – ale to nieprawda. Bo jeśli jesteś trzeźwy, masz szansę naprawiać.

Nowa droga: od stagnacji do rozwoju

Moja zawodowa ścieżka w czasach picia to była jedna wielka nuda. Pracowałem w branży meblarskiej, ale niczego więcej nie chciałem. Może to było wygodne, może łatwe – na pewno bezpieczne.

Ale po terapii coś we mnie pękło. Przestałem być tym gościem, który tylko „jakoś sobie radzi”. Zapisałem się na studia informatyczne – coś, co zawsze mnie interesowało, ale nigdy nie miałem odwagi spróbować. Dziś pracuję w IT i zarabiam więcej, niż kiedykolwiek bym przypuszczał.

I wiecie co? Stać mnie na spokojne życie, na rozwijanie pasji. Na to, o czym zawsze marzyłem, ale nigdy nie wierzyłem, że to dla mnie.

Największe wyzwanie w trzeźwości? Uzależnienie od ekranów

Nie miałem wielkich kryzysów w trzeźwości, ale jedno mnie mocno zaskoczyło – kiedy zniknął alkohol, znalazłem sobie inny nałóg. Komputery, ekrany, internet.

Zacząłem żyć w świecie cyfrowym bardziej niż w rzeczywistym. To było coś, co wydawało się nieszkodliwe, ale nagle odkryłem, że godzinami przesiaduję przed ekranem, izoluję się, nie dbam o relacje.

Musiałem to przepracować na terapii. Bo trzeźwość nie oznacza tylko rezygnacji z alkoholu. Oznacza życie w równowadze.

Brat, z którym odnalazłem wspólny język

Relacje rodzinne to trudna sprawa. Ja i mój brat nigdy nie byliśmy sobie szczególnie bliscy. Każdy żył swoim życiem, a przez lata mojego picia nasze kontakty były sporadyczne.

Ale coś się zmieniło. Może dlatego, że w trzeźwości człowiek inaczej patrzy na ludzi. Dziś mamy świetny kontakt, wspieramy się. To kolejna rzecz, którą odzyskałem – a może tak naprawdę zyskałem po raz pierwszy.

Ciągle marzę o miłości

Jest jedna rzecz, której mi brakuje – związku. Po rozwodzie nie związałem się z nikim na stałe. Czasem myślę, że wciąż mam w sobie lęk, że nie wiem, jak być w zdrowej relacji.

Nie szukam desperacko, nie wypełniam pustki kolejną osobą – to nie o to chodzi. Ale mam nadzieję, że kiedyś jeszcze spotkam kogoś, z kim będę mógł dzielić swoje życie.

Co mogę powiedzieć komuś, kto dziś stoi na krawędzi decyzji?

Nie powiem ci, że będzie łatwo. Nie powiem ci, że wystarczy przestać pić i nagle wszystko stanie się cudowne. Ale powiem ci jedno – warto.

Dzięki trzeźwości:

  • Jestem wolny.
  • Mam pasję i rozwój zawodowy.
  • Mam dobre relacje z bliskimi.
  • Mam pieniądze na to, co naprawdę sprawia mi radość.

Nie jestem duszą towarzystwa. Nie mam wielkiego grona przyjaciół, ale mam wokół siebie ludzi, na których mogę liczyć. I to jest najważniejsze.

Podsumowanie: trzeźwość dała mi życie, którego nie miałem wcześniej

Jeśli jesteś wysoko funkcjonującym alkoholikiem, tak jak ja byłem, jeśli myślisz, że twoje picie to „nie problem”, bo masz pracę, pieniądze, „ogarniasz” – zastanów się.

Ja myślałem, że wszystko jest pod kontrolą, dopóki nie zrozumiałem, że moje życie to tylko schemat, a nie prawdziwe istnienie.

Dziś żyję. Nie tylko funkcjonuję.

I to jest coś, czego życzę każdemu, kto myśli, że nie da się inaczej. Bo się da. Jeśli ja mogłem, to i ty możesz.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *