Symboliczne zdjęcie przedstawiające moment refleksji i zagubienia – metafora utraty sensu w trzeźwieniu, ale też początek nowego etapu.

Po co mi to wszystko?” – czyli co zrobić, gdy trzeźwienie przestaje mieć sens

Cześć,

Wiesz, co to za moment, kiedy siadasz na łóżku i myślisz: „Po co mi to wszystko?” Trzeźwiejesz. Już nie wymiotujesz po nocach, nie znikasz na długie weekendy, nie ściemniasz najbliższym. Masz czyste konto, dosłownie i w przenośni. Ale coś nie klika. Nie ma euforii, nie ma nagród, nie ma tego wielkiego „WOW”, które obiecywała ci wyobraźnia, gdy zaczynałeś trzeźwienie. I wtedy przychodzi ta myśl: „czy to ma w ogóle sens?”

Jako terapeuta uzależnień od kilkunastu lat widzę to codziennie. Ludzi, którzy odzyskali siebie – przynajmniej w teorii – ale czują się, jakby ugrzęźli w pół drogi. Przestali pić, ćpać, uciekać… ale nie wiedzą, dokąd teraz mają iść. W tym artykule właśnie o tym. O tym dziwnym stanie „pomiędzy”. I o tym, jak z niego wyjść.


Po co to wszystko? Czyli kiedy przychodzi pustka

Na początku trzeźwienia wszystko jest intensywne: głód, lęk, motywacja, terapia, grupy wsparcia. Emocje są jak na rollercoasterze. Czujesz, że robisz coś wielkiego. Każdy dzień bez substancji to jak małe zwycięstwo.

Ale z czasem… robi się ciszej. Zaczyna się rutyna. Życie przestaje krzyczeć, a zaczyna szeptać. Nie ma dramatu, nie ma akcji. Jest pranie, rachunki, czasem nuda. I wtedy z tyłu głowy odzywa się ten głos:

„Po co mi to wszystko, skoro nie czuję się lepiej?”


Normalność to nie nuda – tylko nowy język

Trzeźwość to nie stan euforii. To stan rzeczywistości. A rzeczywistość – choć potrafi być piękna – bywa też nudna, trudna, nieprzewidywalna. W uzależnieniu wszystko było skrajne: albo ekstremalne cierpienie, albo iluzoryczna przyjemność. Trzeźwość uczy cię nowego języka – subtelności.

To trochę jak z odzyskiwaniem smaku po grypie. Najpierw czujesz tylko sól i cukier. A potem nagle zauważasz szałwię, cynamon, nutę cytrusową. Trzeźwość to właśnie ta nuta. Ale żeby ją poczuć, trzeba wyciszyć hałas.


Kiedy nie czujesz sensu – to nie znaczy, że go nie ma

Jeśli jesteś na tym etapie, kiedy czujesz, że wszystko zwalnia, a Ty nie wiesz, co dalej – to nie jesteś sam. To etap, o którym rzadko się mówi. Z zewnątrz wygląda jak sukces: trzeźwieję, mam pracę, może nawet odzyskałem rodzinę. Ale w środku jest coś na kształt zawieszenia.

Nazwijmy to po imieniu: to kryzys sensu. I on nie jest oznaką porażki, tylko zaproszeniem do następnego etapu.


Faza ciszy – czyli przygotowanie do nowego życia

Właśnie teraz masz szansę, by zbudować coś więcej niż tylko abstynencję. Coś, co cię napędzi, zainspiruje, poruszy. Ale nie będzie to wielki objawienie z nieba. Raczej małe okruchy codzienności, z których powoli złożysz coś swojego.

W tej fazie pomogą:

  • Rytuały codzienności – nie chodzi o wielkie zmiany. Chodzi o rytm. Poranna kawa. Wieczorna książka. Regularne spacery. Przeczytaj nasz artykuł: Codzienne rytuały w trzeźwości – jak na nowo poukładać swoje życie.
  • Nowe doświadczenia – jeśli wszystko wydaje się szare, może czas zmienić paletę. Zrób coś pierwszy raz: zapisz się na kurs tańca, zrób zdjęcia, których nigdy wcześniej nie robiłeś, naucz się rzeźbić. Zamiast szukać sensu – zrób coś, co go wypełni.
  • Rozmowy o rzeczach prawdziwych – pogadaj z kimś, kto też był w miejscu, gdzie jesteś Ty. Nie o pogodzie. O strachu. O tym, że czasem trzeźwość boli. A czasem jest piękna.
  • Zadanie: Napisz list do siebie sprzed terapii – co chciałbyś usłyszeć? Jakie miałeś wtedy nadzieje? Co się spełniło, a co się zmieniło?

Sens jako proces, nie cel

To, co najważniejsze: sens się nie znajduje. Sens się tworzy.

Nie musisz wiedzieć, kim chcesz być za 10 lat. Wystarczy, że wiesz, kim nie chcesz być. I że robisz jeden krok w przeciwnym kierunku. A potem drugi. I trzeci. I czasem się potkniesz, ale będziesz szedł dalej.

Zobacz też nasz artykuł o tym, dlaczego terapia nie zawsze wygląda tak, jak sobie ją wyobrażamy. To pomaga spojrzeć na proces z dystansu.


Gdzie szukać sensu, gdy naprawdę nie masz siły?

Czasem jednak to nie wystarczy. Bo depresja, bo przemęczenie, bo trauma. Wtedy warto sięgnąć po coś z zewnątrz – nie po używkę, ale po wiedzę, wspólnotę, profesjonalną pomoc.

Polecam np. ten materiał z PsychCentral: How to find meaning in life even when it feels pointless. Może nie da Ci gotowej odpowiedzi, ale da kilka dobrych pytań.


A gdybyś dziś miał zacząć jeszcze raz?

Wyobraź sobie, że to nie jest „koniec euforii trzeźwości”, tylko drugi początek. Już nie heroiczny. Tylko cichy, codzienny. Bardziej jak poranek niż jak fajerwerki. Ale właśnie w tym jest moc.

Bo jeśli wytrzymałeś tyle miesięcy – albo lat – bez uciekania w stary świat, to znaczy, że masz w sobie siłę. I możesz teraz zacząć układać swoje życie nie według przymusu, tylko według własnego pomysłu.


To jeszcze nie koniec. To miejsce, w którym zaczyna się sens

Nie musisz dziś znać wszystkich odpowiedzi. Wystarczy, że zadasz sobie jedno pytanie:

„Co sprawia, że chcę dziś być trzeźwy, a nie tylko muszę?”

I jeśli znajdziesz choćby jedną odpowiedź – to już wystarczy. Reszta przyjdzie z czasem.


Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *