Nagranie 7: Terapia nie działa… chyba?
(Tomek zaczyna mówić, jego głos brzmi bardziej zmęczony i rozdrażniony niż zwykle. Słychać, że z czymś się zmaga, ale stara się to ukryć.)
Cześć. Dziś… nie wiem, od czego zacząć. Może od tego, że czuję się trochę bez sensu. Chodzę na tę terapię. Naprawdę, chodzę. Raz w tygodniu siadam naprzeciwko terapeuty, on pyta, ja odpowiadam. Opowiadam o tym, co się dzieje w pracy, w domu. Ale… nie wiem. Mam wrażenie, że to nic nie daje.
(Pauza. Słychać, jak Tomek wzdycha, a w tle skrzypi krzesło.)
Przecież mówię mu, jak jest. Może nie wszystko, ale przecież nie muszę wylewać przed nim całego życia, prawda? No i co? Słucha, kiwa głową, zadaje pytania. A ja wracam do domu i… nic się nie zmienia. Życie jest takie samo. Dalej się wkurzam, dalej się stresuję, dalej wieczorem… no, wiecie. Wracam z pracy, biorę tę butelkę. Nawet się już nad tym nie zastanawiam. To po prostu… rytuał?
(Tomek stara się opanować drżenie głosu, jakby nagle zaczynał zdawać sobie sprawę z tego, co mówi.)
Może… może to wszystko jest do niczego, bo nie robię tego tak, jak powinienem. Ale z drugiej strony, co miałbym zrobić? Wylać przed nim wszystko? Zacząć gadać o tym, jak naprawdę wygląda mój każdy wieczór? Jak czasem budzę się rano i nie pamiętam, o czym rozmawiałem z Anką? Przecież nie jestem aż takim człowiekiem.
(Pauza. Przez chwilę nie mówi, tylko ciężko oddycha.)
Zresztą, nie czuję, żeby to była moja wina. Ta terapia… może po prostu to nie jest dla mnie? Może ja potrzebuję czegoś innego. Nie wiem, więcej spokoju, mniej tego wszystkiego. Czuję się, jakbym był w pułapce. Z jednej strony wszyscy mówią, żebym coś zmienił. Z drugiej… nawet jak próbuję, to nic się nie zmienia.
(Słychać lekkie stuknięcie palców o blat)
Dzisiaj w pracy prawie wpadłem w szał. Kierownik znowu dorzucił mi coś do roboty, jakbym był jedyną osobą, która cokolwiek robi. Wracam do domu, a Anka od razu, że nie spędzam z Zosią czasu, że ona już nie może. A ja po prostu… nie wiem, co mam jej powiedzieć. Mam wrażenie, że każdy czegoś ode mnie chce, a ja już nie mam z czego dawać.
(Tomek stara się zaśmiać, ale jego głos brzmi bardziej gorzko niż wesoło.)
No i ta terapia. Przecież to miało pomóc. A ja… czuję, że nic się nie zmienia. Może… może to po prostu ja jestem problemem. Nie wiem. Może za mało się staram. A może po prostu to nie działa.
(Po chwili Tomek mówi ciszej, jakby bardziej do siebie niż do słuchaczy.)
Czasem mam wrażenie, że coś jest ze mną nie tak. Jakby… jakbym stał obok swojego życia i patrzył, jak ono się sypie, a ja nic z tym nie robię. Ale przecież próbuję, prawda? Chodzę na terapię. Mówię to, co trzeba powiedzieć. Przecież to powinno wystarczyć.
(Słychać, jak Tomek opiera się na krześle. W tle odgłos wiatru za oknem, jakby w pokoju było cicho i pusto.)
Nie wiem. Może powinienem przestać chodzić na te spotkania. Albo… nie wiem, coś zmienić. Ale z drugiej strony… co, jeśli to naprawdę nie działa? Może to oni się mylą, a nie ja?
(Po dłuższej chwili milczenia Tomek kończy.)
Chyba tyle na dziś. Dzięki, że słuchasz. Do usłyszenia.